poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Rozdział 14


Tydzień na siłce minął dość szybko. Większość mężczyzn kończyła trening po wyznaczonym czasie, ale nie ja. Siedziałam tam od rana do wieczora. Przyznaje, umierałam codziennie z bólu mięśni i nadmiernego wyczerpania. Pierwsze dni były najgorsze. Pot, smród i 49 zawodników gapiących się na moje cycki i dupę. Denerwowało mnie to cholernie. Nie potrafiłam się skupić na ćwiczeniach. Clayton jednak się nimi zajął. Siłownia jest monitorowana, a wiadomo kto to wszystko ogląda.
Czułam się dziwnie. Oliver faworyzował mnie i to było widać. Wiedziałam, że nienawidzą mnie przez to. Nie dość, że mam stuprocentową pewność, że dostane się na arenę, (rząd nie odpuściłby takiego widowiska, muszę się tam znaleźć) to jeszcze mam po swojej stronie Dziadka. Opiekuje się mną i pilnuje, żeby nie stała mi się krzywda. Ufa mi, a ja jemu. Ale jest jedna sprawa, która nie daje mi spokoju. Co się dzieje z Danielem? Oliver nie chce mi udzielić o nim informacji. Mówi, że nie może. Jasne, steruje całym tym budynkiem, tyloma ludźmi, ale nie może mi powiedzieć co się stało z Danielem? Czy jeszcze żyje?
Pytania o niego trapiły mnie przez kilka dni, aż do dziś. Wyszłam z siłowni i skierowałam się pod prysznic, który był przeznaczony jedynie dla mnie. Była to pojedyncza wielka kabina, obok toaleta i umywalka z lustrem. Założę się, że powstała z powodu mojego przyjazdu. Przycisnęłam bransoletkę z numerkiem do klamki. Otworzyłam drzwi, weszłam i zaczęłam się rozbierać. Zdjęłam bluzę i położyłam ją na podłodze. Chwyciłam już za dół podkoszulka, gdy nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Jakby rechot żaby. Może szumi mi w uszach od przemęczenia, ale przysięgam, że słyszałam rechot. Nacisnęłam klamkę i uchyliłam lekko drzwi. Wyjrzałam i rozglądnęłam się po korytarzu. Nagle ktoś złapał mnie za włosy i wyrzucił z łazienki. Upadłam na podłogę. Napastnik kopnął mnie w kark. Ból i dreszcz przeszedł przez całe moje ciało. Przed oczami pojawiły mi się czarne plamki. Próbowałam wstać, ale zostałam ponownie zaatakowana. Mocny kopniak w brzuch spowodował u mnie wymioty. Byłam obolała po treningach, uderzeniach i wycieńczona. Nie byłam w stanie mówić, a co dopiero krzyczeć i wzywać pomocy.
- Witamy księżniczkę - usłyszałam. - Myślisz, że pozwolę ci dotrwać do wstąpienia na arenę? Mylisz się kochana, to ja wygram rozumiesz? ROZUMIESZ?! - wrzasnął i kopnął mnie w policzek.
Z obdartej skóry zaczęła sączyć się krew. Dość! Wsparłam się na ramionach, podciągnęłam nogi i pełna gniewu, podniosłam się. Złapałam równowagę i przyjrzałam się napastnikowi. Na początku obraz był zamazany. Ale tak na prawdę wszystko było w porządku, po prostu nie chciałam go widzieć. Daniel.
To nie był już ten sam Daniel. Ten był na szprycowany białkiem i emanowała od niego wrogość. Patrzył na mnie przekrwionymi oczami, tymi samymi, którymi obdarzał miłością Telię. Na twarzy miał ślady pobicia, ręce miał wydrapane i w strupach. Nie wierzę co się z nim stało. Jak można aż tak się zmienić w ciągu tygodnia?
- Gdzie się podział Daniel, którego pamiętam? - spytałam, trzymając się za brzuch.
- Umarł. W końcu przejrzałem na oczy. Wszystko nabrało sensu. Matrona, pamiętasz Eliota Werna? To pod jego dowództwem ludzie wygrali drugą wojnę. To on powstrzymał mutantów. Wywodzimy się z tego samego rodu, czyli jestem jego następcą.
- O czym ty mówisz?! - oburzyłam się.
- Nie rozumiesz, ja wiem kim jesteś. Powiedzieli mi wszystko. Wstrzyknęli mi serum erudy i nagle wszystko stało się jasne. Jesteś szpiegiem mutantów!
- Oszalałeś! Jestem człowiekiem, debilu!
Nagle Daniel wyjął nóż. Skierował go w moją stronę, a na ustach pojawił mu się uśmiech szaleńca. Zwariował. Serum erudy (potocznie nazywany serum prawdy lub wiedzy)? Chyba coś, po czym wierzy się w każdą głupotę. Podszedł bliżej.
- Uspokój się - nakazałam spokojnym tonem. - Znasz mnie, nie jestem mutantem.
- Mówili mi, że będziesz kłamać.
- Kto?
- Chcesz, żebym ci powiedział? I wtedy co? Naślesz swoich, żeby nas wymordowali, tak? Wiesz co? Nie wierze, że Telia mogła żyć z tobą pod jednym dachem!
- Zrozum, że ja nie wiem nic o żadnych mutantach!
- Ja niestety tak. Wiem o wszystkim, nawet o twoim tatuażu.
Nie, to nie możliwe. Nikt o nim nie wiedział, oprócz rodziców.
- Skąd o nim wiesz?! - wrzasnęłam ze łzami w oczach. - Czy rodzice...
- Nic ci już nie powiem! -  rzucił się na mnie z nożem.
Zrobiłam unik i złapałam go za nadgarstek. Zaczął się wyrywać, ale kopnęłam go w brzuch. Upadł, a ja wyrwałam mu nóż z ręki. Szybko klęknęłam nad nim i bezmyślnie zaczęłam go dźgać prosto w serce. Raz, drugi, trzeci. Nie mogłam przestać. Już dawno nie żył, a ja nadal kaleczyłam jego ciało. Biały podkoszulek zabarwił mu się na czerwono.
Puściłam nóż i powoli wstałam. Całe ręce miałam we krwi. Zaczęłam się trząść. Co we mnie wstąpiło?! Objęłam się i pozwoliłam łzą swobodnie płynąć. Stałam nad martwym ciałem chłopaka mojej siostry. Zgłosiłam się, żeby pomóc mu przeżyć, a teraz sama go zabiłam. Telia mi nigdy nie wybaczy.
Nie wiadomo skąd pojawił się Ven. Spojrzał na Daniela, a później na mnie. Wyglądał, jakby miał zwymiotować. Podszedł do mnie i mocno przytulił. Nic nie mówił, nie pocieszał. Wiedział, że potrzebuje czyjejś bliskości. Właśnie zabiłam bliskiego mi człowieka. Jego ciepłą krew skapywała z moich dłoni na podłogę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/przeczytałaś? Pozostaw swoją opinię w komentarzu, w końcu ja też muszę coś czytać ;p (ps bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania)
Mam nadzieję, że trochę was zaskoczyłam ;) 

1 komentarz:

  1. Ja cierpię dolę.... Cofam wszystko o Danielu! Jest skończonym sku****lem, debilem, kretynem, idiotą... Itp.
    Biedna Mat... Trochę jej współczuję :(
    I Ven ... <3
    Czekam na next i weny ;)

    P.S. Zapraszam do mnie i ważna notka pod ostatnim rozdziałem :)

    OdpowiedzUsuń