Nie spałam w
nocy. Rozmyślałam nad wszystkim. Nie chciałam pobić Jasona. To był impuls. Nie
mogłam nad tym zapanować. Poczułam w sobie, jakby drugą osobę. Złą, mściwą, z
ADHD, wredną. Nigdy taka nie byłam. Może tak dzieję się z wiekiem? Ale dlaczego
muszą na tym cierpieć inni? Chyba dobrze zrobiłam zgłaszając się do wyścigu.
Nikt już więcej nie ucierpi z mojej ręki. Oczywiście oprócz moich przeciwników.
Ciekawe co z
Danielem. Jak on sobie z tym radzi? Jestem pewna, że wciąż do niego nie
dociera, co się dzieje. Myśli, że to sen. Przyznam, że też mam taką nadzieję.
Jednak może być jeszcze jedna rzecz, która go dręczy. Jeśli uda mi się sprawić,
że przeżyje tylko nasza dwójka, będzie musiał mnie zabić. Na szali będę ja albo
Telia. Oby potrafił wybrać, bo inaczej będę zmuszona do samobójstwa.
Rano pod dom
zajechała wielka ciężarówka - czarna i mroczna. Na boku miała namalowane
srebrne jabłko otoczone koroną w trójkącie. Wejście do niej oznaczało śmierć,
zagładę.
Czas na
pożegnanie. Z całych sił przytuliłam rodziców. Tata dłonią zmierzwił mi
irokeza. Każdy z sześciu sług pocałował mnie w dłoń i życzył powodzenia. Trudno
było mi się pożegnać z Welią. Wychowywała mnie. Była dla mnie drugą matką.
Mężczyzna
ubrany w kombinezon moro wysiadł z kabiny ciężarówki i otworzył mi tylne drzwi.
Ostatni raz spojrzałam na dom. Będzie mi go brakować. Tyle wspomnień i przygód.
Zawiesiłam torbę na ramieniu i ruszyłam do ciężarówki. Podparłam się rękami i
podciągnęłam na podłogę. W środku było pełno mężczyzn. Siedzieli na krzesłach
przymocowanych do ścianek przyczepy. Piersi mieli przepasane czerwonymi pasami.
Torbę umieściłam w schowku pod sufitem. Usiadłam na końcu rzędu i przypięłam
się do fotela. Było nas trzydzieści osób.Ciężarówka ruszyła z mocnym szarpnięciem.
Po kilku minutach jeden ze strażników wstał.
Na siedzeniu położył małą walizkę. Rozsunął zamek i wyjął pistolet. Załadował
go jakimiś kapsułkami. W połowie były metalowe, a w połowie przeźroczyste z
czerwonym płynem. Zamontował na końcu lufy igłę z grubym wylotem. Podszedł do
pierwszego chłopaka po prawej i usłyszałam cichy wystrzał. Po kolei przy każdym dało się słyszeć charakterystyczne klik.
Pozostałam już
tylko ja. Przyłożył mi igłę do tętnicy szyjnej i nacisnął za spust. Gruba
kapsułka pod wpływem strzału przebiła mi skórę i dostała się do krwiobiegu.
Jęknęłam z bólu i gdyby nie pasy, zaczęłabym się rzucać. Strażnik posmarował mi
ranę i zakleił grubym plastrem.
- Co to? – spytałam pocierając
szyje.
- Nadajniki – oznajmił strażnik
i wrócił na swoje miejsce.
Jechaliśmy już
kilka godzin. Wszyscy przeciwnicy byli dla mnie obcy, nie znałam żadnego. Może
kiedyś, któryś z nich przemknął mi przed oczami na ulicy. Miałam cichą
nadzieję, że spotkam tu Daniela. Jego obecność dodaje mi otuchy. Przypomina
mi, po co tak na prawdę tu jestem.
- Dlaczego tak na prawdę się
zgłosiłaś? - usłyszałam.
-
Co? - odwróciłam się w lewo i zobaczyłam napakowanego chłopaka.
- Pytam, po co tu jesteś? –
powtórzył pytanie.
- Dla siostry.
- Jasne. No przyznaj się, twój
chłopak się zgłosił tak?
- Że co?! Nie, nie mam chłopaka.
Czemu mi nie wierzysz?
- Może dlatego, że nie wierzę w
miłość? – spytał retorycznie nieznajomy.
- Bo nigdy jej nie doświadczyłeś
– odparłam oschle.
- Uczucia to słabość - rozmowa przypomniała mój niedawny dialog z Jasonem, tylko teraz to ja, byłam na jego miejscu.
- Wolisz być bezlitosną maszyną
do zabijania?
Ciężarówka
podskoczyła i się obudziłam. Mężczyźni rozmawiali między sobą albo spali.
Zakryłam twarz dłońmi i próbowałam się uspokoić. Sen był taki realny.
- Czy coś się stało? - spytał
siedzący obok mnie mundurowy.
- Potrzebuje wody – powiedziałam
pocierając szyje, wciąż bolała.
Mężczyzna
odpiął pas i poszedł na przód przyczepy. Swoim zachowaniem zwrócił uwagę
pozostałych. Bacznie przyglądali się co robi.
Nagle wszyscy
podpinali pasy. Rzucili się na strażników. Zabrali im noże, karabiny i
pistolety. Poderżnęli im gardła. Mundurowi padli bezwładnie na podłogę.
Szkarłatna ciecz wylewała się z ich szyi. Moi przeciwnicy otworzyli sobie drzwi
i po kolei wyskakiwali. Przetaczali się po asfalcie, wstawali i biegli w las.
Gdzie my do
cholery jesteśmy?! Z tego co pamiętam, wraz ze zbliżaniem się do Pól
Elizejskich ilość roślinności gwałtownie maleje. A tutaj? Drzewo koło drzewa.
Czyżby wywieźli nas do Arkadii? To musi być pomyłka.
- Wysiadasz czy nie? - spytał
jeden z zawodników.
Oprócz mnie jeszcze on został w
ciężarówce.
- Co się dzieje? - spytałam,
odpinając pas.
- Eliminacje - oznajmił. - Jeśli
chcesz wziąć udział w wyścigu, to radzę ci wyskoczyć.
Wstałam z
siedzenia. Ciężarówka jechała co raz szybciej. Białe pasy na asfalcie tworzyły
ciągłą linie - to nie oznaczało niczego dobrego. Pojazd najechał na coś i
podskoczył. Straciłam równowagę i poleciałam prosto w stronę otwartych drzwi.
Chłopak chwycił mnie za rękę i razem wyskoczyliśmy. Przeturlaliśmy się kilka
metrów po chropowatym podłożu. Nic nie słyszałam, nie czułam. Leżałam
bezwładnie na asfalcie. Widziałam, jak ciężarówka kilka kilometrów dalej
wybucha. Zapach benzyny rozniósł się w powietrzu. Nagle obraz zaczął iść do
góry. Umarłam? Mój duch wznosi się w niebiosa?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/przeczytałaś?
Pozostaw swoją opinię w komentarzu, w końcu ja też muszę coś czytać ;p
(ps bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania)Żyje czy nie? Czy ten sen zwiastuje coś dobrego?
I jak sądzicie co z Danielem?
Jeżeli umrze, to nie będzie ciągu dalszego...
OdpowiedzUsuńGdzie do cholery jest Daniel?!
Ale dała się wkręcić, ta nasza Mat...
Ciekawi mnie, czy znajdzie miłość życia na Junonie...
Jason to już PRZEŻYTEK!
Czekam na next i weny ;)
Już Eliminacje? Wow. Nieźle...:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy Mat przeżyje te "pierwsze" Eliminacje? I kim jest chłopak, który jej pomógł ogarnąć, co się dzieje?
Czekam z niecierpliwością na next i weny ;)
Boże :D to jest genialne :D Jak to eliminacje?
OdpowiedzUsuńA ten nieznajomy? Zamiesza w życiu Mat??
Czekam na next'a :D Pozdrawiam i weny życzę :*