czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział 9


Chłopak chwycił mnie w pasie i uniósł do góry. Moje stopy znów dotknęły asfaltu, jednak nogi odmawiały mi posłuszeństwa – tak, jak reszta ciała. Nie potrafiłam zapanować nad mięśniami. Straciłam władze we wszystkich kończynach. Głowa bezwładnie opadła mi na jego ramie. Miał na sobie szarą, miękką bluzkę. Zamknęłam oczy.
Byłam u siebie w pokoju. Przestronnym, ciemnym i bezpiecznym gniazdku. Jedwabna pościel kusiła, żeby do niej wskoczyć. Powoli podeszłam do łóżka i ułożyłam się na nim wygodnie. W powietrzu unosiła się woń ziemi i sosny. Wtuliłam głowę w poduszkę. Była strasznie ciepła i lepka. Wydawała z siebie ciche puk, puk. Wiatr smagał moje krótkie włosy. Welia znowu zapomniała zamknąć okno. Ale to nawet dobrze. Świeże powietrze zawsze sprawiało, że lepiej mi się spało. Jednak teraz nie mogłam zasnąć. Łóżko rytmicznie się kołysało. Delikatnie, ale potrafiłam to wyczuć. Nie wiedziałam co się dzieje. Muszę otworzyć oczy. A co jeśli to wszystko zniknie? Możliwe, że ostatni raz widzę swój pokój, ale zaryzykuje dla Telii.
Mężczyzna trzymał mnie w ramionach. Dookoła nas rozciągał się las. Sosny rosły praktycznie obok siebie. Słońce prześwitywało przez miliony igiełek i oświetlało ściółkę. W powietrzu unosiła się lekko widoczna mgiełka. Chłodziła i idealnie orzeźwiała.
- W końcu się obudziłaś - powiedział z ulgą.
Policzek miał cały zadrapany. Z ucha wyciekała mu stróżka zaschniętej krwi. Czyżby to po wyskoku? Wyciągnęłam rękę, aby go objąć za szyje. Może będzie mu lżej. Nie dość, że mnie dźwiga, to jeszcze te rany... Wystarczyło, żebym uniosła rękę, abym znów zaczęłam czuć i słyszeć. Wróciła mi pełnia świadomości. Ból przeszedł przez całe moje ciało. Wrzasnęłam i zaczęłam się wyrywać z objęć. Upadłam na zimną ściółkę. Przycisnęłam rękę do klatki piersiowej, a nogi podkurczyłam. Prawe kończyny były całe w zaschniętej krwi. Moje męki były jeszcze gorsze, ponieważ kawałki asfaltu wbiły się pod skórę.
Poczułam na sobie uścisk ramion.
- Uspokój się! - wrzasnął chłopak. - Musisz pokonać ból, przyzwyczaić się do niego.
- To... tak okropnie pali! - wycedziłam przez zęby.
Z oczu polały mi się łzy, które pogorszyły sprawę. Okazało się, że policzek również ucierpiał, a teraz jeszcze świeżą ranę doprawiłam słonymi kroplami. Ból wzrósł, a wraz z nim moja temperatura. Ciało zaczęło mi się pocić. Broniło się.
Mój wybawiciel wciąż próbował nade mną zapanować. Żyłki na jego mięśniach wystawały nienaturalnie. Przytulił mnie do siebie. Jego spokój dziwnie emanował i przechodził na mnie.
- Już dobrze, przyzwyczaisz się do bólu. Musisz się przyzwyczaić - pokrzepiał mnie brązowowłosy.
Siedział po turecku na ściółce i kołysał mną delikatnie.
- Lepiej? - spytał po dłuższej chwili.
- Nie - odpowiedziałam wciąż łkając.
Brunet zrzucił mnie z kolan wprost na wilgotne liście. Po czym wstał i otrzepał się. Rany znów mnie zapiekły, syknęłam z bólu i głęboko oddychałam. Podparłam się dłońmi i uniosłam tors nad ziemię.
- Zrobiłam coś? - zapytałam zdezorientowana.
- Tak. Nie zachowujesz się, jak wojownik. Jesteś zwykłą delikatną panienką z miasta. Myślałem, że ktoś kto zgłasza się do wyścigu ma jaja, ale jednak się pomyliłem! - wrzasnął i ruszył przed siebie.
- Zostawiasz mnie tu samą?!
- Nie będę przecież bezczynnie siedział.
Nie mogę tu zostać, nie w takim stanie. Przecież nie mogę teraz przegrać. Muszę wziąć się w garść dla Telii. Zebrałam wszystkie siły i stanęłam na nogi. Lekko się zachwiałam, ale wyprostowałam się. Prawa noga mi dygotała, jak z zimna. Zrobiłam jeden krok i drugi. Świat zaczął wirować, ale nie mogłam się poddać. Pomiędzy drzewami poruszała się ludzka sylwetka. Mój punkt zaczepienia. Skupiłam się, jak tylko mogłam i ruszyłam w jego kierunku.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/przeczytałaś? Pozostaw swoją opinię w komentarzu, w końcu ja też muszę coś czytać ;p (ps bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania)
Wiem, że nic się nie dzieje szczególnego, ale mam nadzieję, że się podoba ^^
Matrona chyba nie radzi sobie najlepiej, co? Czy jej "wybawiciel" wróci i jej pomoże?
W poniedziałek zaczynają mi się ferie i wyjeżdżam do Zakopanego. Nowego rozdziału nie będzie przez ponad tydzień, wytrzymacie? 

3 komentarze:

  1. Czuję miętę do wybawiciela :*
    Dalej Mat, pokaż mu, że dla siostry zrobisz wszystko! A on wróci... Jak kocha?
    I postaram się wytrzymać ;)
    Czekam na next i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super :D Ciekawie się zapowiada :) Udanego wyjazdu :* jakoś wytrzymam :) Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny ;) Robi się coraz ciekawiej :D miłego wyjazdu i postaram się wytrzymać ^^
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń