- Jesteś pijana - powiedziałam.
- Wcale nie! - oburzyła się.
- A te wypieki to skąd?
- Napaliłam się po prostu! - krzyknęła na cały salon.
Nagle zrobiła się zielona.
Chwyciłam ją za rękę i pobiegłyśmy do łazienki. Nachyliłam jej głowę nad
ubikacją i trzymałam jej włosy w czasie, gdy jej organizm zwracał alkohol. Nie
mogłam tak cały czas stać. Musiałam ogarnąć dom do powrotu mamy. Nie może jej
takiej zobaczyć. Zdjęłam gumkę z nadgarstka i związałam jej blond włosy. Wtedy
wpadł Daniel i pomógł Telii utrzymywać głowę.
- Coś ty jej zrobił?!
- Była już taka, kiedy przyjechałam. Zadzwoniła po mnie i
powiedziała, że potrzebuje pomocy.
- I dlatego postanowiłeś się z nią miziać?
- Nie. Przez telefon powiedziała mi, że dom się pali.
Wsiadłem szybko do auta i kiedy tu przyjechałem, co się okazało? Że oczywiście
nic się nie dzieje! W ramach przeprosin mnie pocałowała i trochę nas poniosło.
- Eh... wy i te wasze miłości. Nie powiedziała ci czemu się
upiła?
- Nie.
- Może później z niej to wyciągnę. Słuchaj muszę ogarnąć
salon, poradzisz sobie?
- Jasne.
Poszłam do pokoju. Ściągnęłam z
siebie kurtę i rzuciłam ją na łóżko. Rozsznurowałam glany i pobiegłam do
salonu. Jak dobrze, że dom jest jednopiętrowy, schody by mnie tylko spowolniły.
Ogólnie to mój dom jest strasznie
wielki! Rodziców ze względu na swoje posady, stać na luksusy. Posiadamy również
kilku służących (niewolników, ale tak brzmi ładniej). Telia musiała wygonić ich
z mieszkania, kiedy przyjechała. Inaczej krzątali by się po całym mieszkaniu.
Teraz pewnie siedzą w pokojach albo pracują w ogrodzie. W sumie to nawet
dobrze, bo ich zadaniem jest również donoszenie o naszych wybrykach. Jakby
matka się dowiedziała... Oj, źle by było.
Przebiegłam przez salon do kuchni
(te dwa pomieszczenia są ze sobą połączone). Nerwowo otwierałam każdą szafkę.
Mama mogła przyjechać w każdym momencie. Talerze, nie. Patelnie, nie. Szklanki,
nie. Kieliszki, nie! No szlag by to, czemu tu jest tyle szafek?! Większość
moich znajomych ma szufelki w..., a nie... przecież ja nie mam znajomych. Ale z
tego co wiem, to kosz i szufelka powinny być pod zlewem. A u mnie co jest?
Zapasowe czajniki, jakby jeden z nich się zepsuł! No genialnie po prostu. Nigdy
jej nie znajdę.
Wzięłam jakąś miskę i ścierkę.
Znowu musiałam przebiec cały salon. Przez szmatkę zbierałam kawałki szkła i
wkładałam do naczynia. Szło mi równie dobrze, jak w poszukiwaniu zmiotki i
szufelki. Moja cierpliwość powoli się kończy. Zostały mi już tylko takie
drobinki. Pozbierałam je palcami. Nie pokaleczysz się, mówiłam sobie w duchu.
Oczywiście, jako rodzinny pechowiec, wbiłam sobie szło nawet w sam środek
dłoni. Nie pytajcie jak, bo sama nie wiem.
Wyrzuciłam szkło do kosza, który znalazłam
po WIELKICH poszukiwaniach. Chyba urządzenie sobie wycieczkę "poznaj swój
dom".
Rozbita szklanka, odfajkowana.
Plama po winie na białej ścianie? Hmmm... Pobiegłam do pokoju i wzięłam zestaw
farb szkolnych. Wyciągnęłam tubkę białej farby i wróciłam do salonu. Zmęczyłam
się tym bieganiem w te i we te. Chyba zacznę chodzić na jakąś siłownie czy coś.
Bo wf szkolny wygląda masakrycznie: "róbcie co chcecie", "nie ma
pani od wf", "zmęczona jestem" i najlepsze "proszę pani,
mam okres", które jest notorycznie powtarzane. Czasami ćwiczę z
chłopakami, ale oni tylko by w nożną grali albo boks. Nie mam nic przeciwko
boksowi, jestem za wzajemnym okładaniem się dla przyjemności. Ale jak taki na
szprycowany białkiem i spędzający długie godziny na siłowni chłopak przywali,
to lepiej od razu wezwać karetkę.
Zamalowałam plamę i ruszyłam po
suszarkę. Farba szybko wyschła i nie było śladu po winie. Dziękuję ci osobo,
która wynalazła białą farbę i suszarkę!
Daniel wyniósł Telię na rękach i
zaniósł do pokoju. W tym samym czasie mama zajechała na do garażu swoim
zielonym porsche.
- Daniel! Jak wygląda łazienka? - krzyknęłam, łapiąc butelkę
po winie.
- Posprzątałem i popsikałem dezodorantem! - odpowiedział.
Spokojna już, że sytuacja została opanowana, pobiegłam na
tył domu. Musiałam pozbyć się butelki. Kopnęłam drzwi wychodzące na ogród. Ile
sił w nogach pędziłam przez całą jego długość. Był pięć razy większy niż dom.
Przeskoczyłam nad oczkiem wodnym, wyminęłam ozdobne drzewka i krzewy. Przede
mną pojawiła się altanka. Nie mogłam jednak skorzystać z kosza znajdującego się
tam, ponieważ służba mogłaby go sprawdzić. Kilka metrów dalej znajdował się
płot obrośnięty wysokimi na kilka metrów tujami. Betonowy murek, a raczej mury
obronne miały około trzech metrów. Zostały jeszcze z czasów drugiej wojny.
Rodzice ziemię tę odziedziczyli po przodkach i udoskonali, w tym ogrodzenie. Z
rozbiegu zamachnęłam się i butelka poszybowała. Błagam, niech się tylko nie
roztrzaska. Niestety uderzyła czubkiem o krawędź muru, który się oderwał.
Zaczął spadać w moją stronę, więc go złapałam. I jeszcze bardziej pokaleczyłam
sobie dłonie.
Do domu wróciłam z zakrwawionymi
dłońmi i kawałkiem szkła w kieszonce. Służba gotowała kolację. Która to już?
Siedemnasta. Mam jeszcze pół godziny.
- Cześć mamo! - przywitałam się, zasłaniając dłonie za
plecami.
- Witaj skarbie - szepnęła. - Co? Tak, tak. Ale jak? -
mówiła dalej to telefonu, popijając herbatę.
Poszłam do pokoju. Każdy z
domowników (nawet służba) miał własną łazienkę. Przemyłam rany i zabandażowałam
je. Nie miałam nawet, jak ściągnąć z siebie mundurku. Składała się na niego
żółta bluzka i szare spodnie. Nienawidziłam tego stroju, a nienoszenie go było
surowo karane. Jak w sumie każde złamanie jakiegokolwiek prawa.
Na biurku leżała kartka.
Zauważyłam swoje imię napisane stylem Daniela. Rozwinęłam ją i zaczęłam czytać:
"Powiedziałem Twojej mamie, że
przyjechałem przed chwilą, ale Telia spała i nie chciałem jej budzić. Przyjadę
jutro, żeby zobaczyć, jak się czuje. Opiekuj się nią. Daniel."
- Kochany - szepnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/przeczytałaś?
Pozostaw swoją opinię w komentarzu, w końcu ja też muszę coś czytać ;p
(ps bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania)Nie dzieje się zbyt wiele, ale mam nadzieję, że rozdział się podoba. Już niedługo poznacie pełne imię Mat, powód upicia się Telii i kilka innych rzeczy :)
Co spowodowało to, że Tali się upiła? Daniel wydaje się taki kochany :) Rozdział super *.* Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńHahah... Padłam, czytając, jak Mat biegała po całym domu! :D
OdpowiedzUsuńI chyba jednak musi się zapisać na siłownię...
Nie było, aż tak nudno, jak myślisz :)
Czekam na next i weny ;)
Świetny rozdział ;) Ma naprawdę ogromny dom-nie wytrzymałabym oddechowo, gdybym tak musiała biegać xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, czekam na next i życzę weny ;*
PS. Jak się robi takie listy do odtwarzania? XP
Dziękuje za komentarze <3
OdpowiedzUsuń