sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 2


- Jesteś pijana - powiedziałam.
- Wcale nie! - oburzyła się.
- A te wypieki to skąd?
- Napaliłam się po prostu! - krzyknęła na cały salon.
Nagle zrobiła się zielona. Chwyciłam ją za rękę i pobiegłyśmy do łazienki. Nachyliłam jej głowę nad ubikacją i trzymałam jej włosy w czasie, gdy jej organizm zwracał alkohol. Nie mogłam tak cały czas stać. Musiałam ogarnąć dom do powrotu mamy. Nie może jej takiej zobaczyć. Zdjęłam gumkę z nadgarstka i związałam jej blond włosy. Wtedy wpadł Daniel i pomógł Telii utrzymywać głowę.
- Coś ty jej zrobił?!
- Była już taka, kiedy przyjechałam. Zadzwoniła po mnie i powiedziała, że potrzebuje pomocy.
- I dlatego postanowiłeś się z nią miziać?
- Nie. Przez telefon powiedziała mi, że dom się pali. Wsiadłem szybko do auta i kiedy tu przyjechałem, co się okazało? Że oczywiście nic się nie dzieje! W ramach przeprosin mnie pocałowała i trochę nas poniosło.
- Eh... wy i te wasze miłości. Nie powiedziała ci czemu się upiła?
- Nie.
- Może później z niej to wyciągnę. Słuchaj muszę ogarnąć salon, poradzisz sobie?
- Jasne.
Poszłam do pokoju. Ściągnęłam z siebie kurtę i rzuciłam ją na łóżko. Rozsznurowałam glany i pobiegłam do salonu. Jak dobrze, że dom jest jednopiętrowy, schody by mnie tylko spowolniły.
Ogólnie to mój dom jest strasznie wielki! Rodziców ze względu na swoje posady, stać na luksusy. Posiadamy również kilku służących (niewolników, ale tak brzmi ładniej). Telia musiała wygonić ich z mieszkania, kiedy przyjechała. Inaczej krzątali by się po całym mieszkaniu. Teraz pewnie siedzą w pokojach albo pracują w ogrodzie. W sumie to nawet dobrze, bo ich zadaniem jest również donoszenie o naszych wybrykach. Jakby matka się dowiedziała... Oj, źle by było.
Przebiegłam przez salon do kuchni (te dwa pomieszczenia są ze sobą połączone). Nerwowo otwierałam każdą szafkę. Mama mogła przyjechać w każdym momencie. Talerze, nie. Patelnie, nie. Szklanki, nie. Kieliszki, nie! No szlag by to, czemu tu jest tyle szafek?! Większość moich znajomych ma szufelki w..., a nie... przecież ja nie mam znajomych. Ale z tego co wiem, to kosz i szufelka powinny być pod zlewem. A u mnie co jest? Zapasowe czajniki, jakby jeden z nich się zepsuł! No genialnie po prostu. Nigdy jej nie znajdę.
Wzięłam jakąś miskę i ścierkę. Znowu musiałam przebiec cały salon. Przez szmatkę zbierałam kawałki szkła i wkładałam do naczynia. Szło mi równie dobrze, jak w poszukiwaniu zmiotki i szufelki. Moja cierpliwość powoli się kończy. Zostały mi już tylko takie drobinki. Pozbierałam je palcami. Nie pokaleczysz się, mówiłam sobie w duchu. Oczywiście, jako rodzinny pechowiec, wbiłam sobie szło nawet w sam środek dłoni. Nie pytajcie jak, bo sama nie wiem.
Wyrzuciłam szkło do kosza, który znalazłam po WIELKICH poszukiwaniach. Chyba urządzenie sobie wycieczkę "poznaj swój dom".
Rozbita szklanka, odfajkowana. Plama po winie na białej ścianie? Hmmm... Pobiegłam do pokoju i wzięłam zestaw farb szkolnych. Wyciągnęłam tubkę białej farby i wróciłam do salonu. Zmęczyłam się tym bieganiem w te i we te. Chyba zacznę chodzić na jakąś siłownie czy coś. Bo wf szkolny wygląda masakrycznie: "róbcie co chcecie", "nie ma pani od wf", "zmęczona jestem" i najlepsze "proszę pani, mam okres", które jest notorycznie powtarzane. Czasami ćwiczę z chłopakami, ale oni tylko by w nożną grali albo boks. Nie mam nic przeciwko boksowi, jestem za wzajemnym okładaniem się dla przyjemności. Ale jak taki na szprycowany białkiem i spędzający długie godziny na siłowni chłopak przywali, to lepiej od razu wezwać karetkę.
Zamalowałam plamę i ruszyłam po suszarkę. Farba szybko wyschła i nie było śladu po winie. Dziękuję ci osobo, która wynalazła białą farbę i suszarkę!
Daniel wyniósł Telię na rękach i zaniósł do pokoju. W tym samym czasie mama zajechała na do garażu swoim zielonym porsche.
- Daniel! Jak wygląda łazienka? - krzyknęłam, łapiąc butelkę po winie.
- Posprzątałem i popsikałem dezodorantem! - odpowiedział.
Spokojna już, że sytuacja została opanowana, pobiegłam na tył domu. Musiałam pozbyć się butelki. Kopnęłam drzwi wychodzące na ogród. Ile sił w nogach pędziłam przez całą jego długość. Był pięć razy większy niż dom. Przeskoczyłam nad oczkiem wodnym, wyminęłam ozdobne drzewka i krzewy. Przede mną pojawiła się altanka. Nie mogłam jednak skorzystać z kosza znajdującego się tam, ponieważ służba mogłaby go sprawdzić. Kilka metrów dalej znajdował się płot obrośnięty wysokimi na kilka metrów tujami. Betonowy murek, a raczej mury obronne miały około trzech metrów. Zostały jeszcze z czasów drugiej wojny. Rodzice ziemię tę odziedziczyli po przodkach i udoskonali, w tym ogrodzenie. Z rozbiegu zamachnęłam się i butelka poszybowała. Błagam, niech się tylko nie roztrzaska. Niestety uderzyła czubkiem o krawędź muru, który się oderwał. Zaczął spadać w moją stronę, więc go złapałam. I jeszcze bardziej pokaleczyłam sobie dłonie.
Do domu wróciłam z zakrwawionymi dłońmi i kawałkiem szkła w kieszonce. Służba gotowała kolację. Która to już? Siedemnasta. Mam jeszcze pół godziny.
- Cześć mamo! - przywitałam się, zasłaniając dłonie za plecami.
- Witaj skarbie - szepnęła. - Co? Tak, tak. Ale jak? - mówiła dalej to telefonu, popijając herbatę.
Poszłam do pokoju. Każdy z domowników (nawet służba) miał własną łazienkę. Przemyłam rany i zabandażowałam je. Nie miałam nawet, jak ściągnąć z siebie mundurku. Składała się na niego żółta bluzka i szare spodnie. Nienawidziłam tego stroju, a nienoszenie go było surowo karane. Jak w sumie każde złamanie jakiegokolwiek prawa.
Na biurku leżała kartka. Zauważyłam swoje imię napisane stylem Daniela. Rozwinęłam ją i zaczęłam czytać: "Powiedziałem Twojej mamie, że przyjechałem przed chwilą, ale Telia spała i nie chciałem jej budzić. Przyjadę jutro, żeby zobaczyć, jak się czuje. Opiekuj się nią. Daniel."
- Kochany - szepnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/przeczytałaś? Pozostaw swoją opinię w komentarzu, w końcu ja też muszę coś czytać ;p (ps bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania)
Nie dzieje się zbyt wiele, ale mam nadzieję, że rozdział się podoba. Już niedługo poznacie pełne imię Mat, powód upicia się Telii i kilka innych rzeczy :)

4 komentarze:

  1. Co spowodowało to, że Tali się upiła? Daniel wydaje się taki kochany :) Rozdział super *.* Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah... Padłam, czytając, jak Mat biegała po całym domu! :D
    I chyba jednak musi się zapisać na siłownię...
    Nie było, aż tak nudno, jak myślisz :)
    Czekam na next i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;) Ma naprawdę ogromny dom-nie wytrzymałabym oddechowo, gdybym tak musiała biegać xD
    Pozdrawiam, czekam na next i życzę weny ;*
    PS. Jak się robi takie listy do odtwarzania? XP

    OdpowiedzUsuń