wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 3


Musiałam sprawdzić co z Telią. Jednak teraz dużo ryzykuje. Mama mogłaby zauważyć bandaże.
Z natury lubię być sama. Jedynymi osobami, które toleruje to rodzice, siostra, Daniel i Jason. Przy nich czuje się swobodnie. Jestem sobą, nie muszę nikogo udawać. Jednak teraz nie chciałam z nikim rozmawiać. Zjedzenie kolacji w towarzystwie mamy nie wchodziło w grę. Na szczęście mój wewnętrzny samotnik często się odzywa i normalnym jest, że jadam w pokoju. Podeszłam do telefonu, który wisiał na ścianie. Nacisnęłam jedynkę i czekałam, aż ktoś odbierze.
- Słucham? - powiedziała Welia, jedna ze sług.
- Przynieść mi kolacje do pokoju i kawę.
- Dobrze, a kawa ma być taka, co zawsze?
- Tak, z mlekiem, cukrem i nie zapomnij dać ciasteczka maślanego.
- Pani, czy ja zapomniałam kiedykolwiek o tak istotnej rzeczy? - zaśmiała się.
Odłożyłam słuchawkę. Lubiłam Welie, zawsze mnie rozśmiesza. Była po czterdzieste, trochę przy kości. Czarne włosy przepasała siwizna, ale jej błękitne oczy wciąż miały ten błysk. Cieszyła się ze swojej pracy. Nie miała męża, ani dzieci. Jedyną rodziną byliśmy dla niej my. Mama nie lubiła wysługiwać się osobami, które mają drugie życie. Chciała, żeby niewolnicy byli całkowicie oddani jej.
Po chwili służąca przyniosła mi posiłek. Kiedy wyszła, włączyłam muzykę. Nie lubię jeść w ciszy. Do moich uszu doleciał death metal. Rodzice zamontowali mi drzwi dźwiękoszczelne, ponieważ nie chcieli słyszeć tych "wyjców". Telia też tego nie tolerowała zbytnio. I tak największe oburzenie było wtedy, jak zrobiłam kolczyki. Osiem dziurek na raz. Sześć zwykłych kolczyków i jeden industrial. Miałam chyba karę na trzy miesiące, ale warto było. Ból był do zniesienia i szybko mi się zagoiło. Po miesiącu nie czułam już nic, a opuchlizna zeszła. Jedynie Jesonowi podobał się mój piercing.
Około drugiej w nocy poszłam do kuchni. Akurat zmianę miała dzisiaj Welia.
- Pani, dlaczego nie śpisz? - spytała, lekko zdenerwowana.
- Pić mi się zachciało, zaparzysz mi rumianku?
- Rumianku? - zdziwiła się.
- Okres mam i brzuch mnie trochę boli.
Nie pytała już więcej. Kuchnie oświetlała jedna lampka, więc sługa nie zauważyła moich opatrunków. Kilka minut później, szłam z kubkiem gorącego rumianku. Wśliznęłam się do pokoju Teli. Leżała zwinięta na łóżku. Była cała blada.
- Telia, przyniosłam ci coś - szepnęłam.
- Jesteś wielka, sis. Co ci się stało w dłonie?
- A to nic takiego! - machnęłam ręką, żeby pokazać, że to nic ważnego. - Sprzątałam po tobie po prostu.
Wzięła ode mnie rumianek i powoli zaczęła pić. Usiadłam obok niej.
- Przepraszam za tą rozbitą... – zaczęła łamiącym się głosem Telia.
- To już nie ważne. Ale dlaczego to zrobiłaś? Czemu się upiłaś?
- Przyjęli mnie...
- To gratulacje! – krzyknęłam.
- Cicho! - skarciła mnie. - Nie gratuluj mi, nie ma czego.
- Jak to?! Dostałaś się na najlepsze studia.
- Wiem, ale będę musiała mieszkać z dala od Daniela...
- Będzie dobrze, spokojnie. Wymyślicie coś – pokrzepiłam ją.
- Myślisz? – spytała za nadzieją.
- Ja to wiem. Mogłaś mu od razu powiedzieć o co chodzi, a nie wpychać język do gardła.
- Nie mów tak! Będziesz miała chłopaka, to zrozumiesz.
- Prędzej zacznę się na różowo ubierać – odparłam ostro.
Wstałam i wyszłam z pokoju. Zirytowała mnie. Daniel, Daniel, Daniel. Wszędzie kurna Daniel! Kiedyś to ja byłam na pierwszym miejscu. Byłam jej oczkiem głowie. Broniła mnie przed szkolnymi tyranami. Pomagała mi w zadaniach. Wychowywała mnie, kiedy rodzice nie mieli czasu. Byłyśmy nierozłączne. A później wszystko się zepsuło. Hormony jej buzować zaczęły. Zmieniała chłopaków, jak rękawiczki. Ale teraz znalazła tego jedynego, idealnego. Poświęca dla niego życiową szanse, marzenia. Niech go szlag.
Padłam na łóżko i zasnęłam. Minutę później zadzwonił budzik. Wskazywał piątą rano. Już trzy godziny minęły? Na cholerę ja w ogóle nastawiałam budzik tak wcześnie, skoro jest sobota. Wzięłam telefon. Sam się nastawił najwyraźniej i podpisał JASON. Nacisnęłam odbierz.
- Przypomnij mi ile razy mam cię już zamordować? – spytałam zaspanym głosem.
- Teraz już będzie trzydziesty piąty. Słuchaj muszę ci coś powiedzieć.
- Jeśli to nic ważnego…
- Zerwałem z Daisy.
- Poczekaj, powiem Weli, żeby cię wpuściła.
- Szybko, bo zamarzam! - i się rozłączył.
Podeszłam do drugiego telefonu i rozkazałam służącej wpuścić Jasona. Wpadł do mojego pokoju, jak błyskawica i owinął się kocykiem. Wpatrywał się we mnie i szeroko uśmiechnął.
- Co? - spytałam.
- Nic, nie ważne. Daisy mi powiedziała, że albo ona albo ty.
- I ty, jak skończony debil wybrałeś mnie!
- Powinnaś się cieszyć, ale tak bardzo cenię naszą przyjaźń! – oburzył się.
- Cieszę się i to bardzo, ale będziesz musiał w końcu ułożyć sobie z kimś życie.
- A co jeśli ja nie chce?
- Jason, to że ja jestem odludkiem, nie znaczy, że ty też musisz nim być.
- Ty też nie. Kiedy ostatni raz się całowałaś?
- Przecież wiesz, że nigdy. Co to w ogóle za pytanie!
- No właśnie. Może gdzieś tam jest mężczyzna twojego serca.
- Jeszcze jedno słowo, a będziesz żałował, że mnie wybrałeś.
- Oj, no przestań. Wiem, że nie lubisz tego tematu, ale to jest wspaniałe uczucie kochać kogoś.
- Tak to kogo kochasz? Bo już chyba nie Daisy.
- Ja... Matrona tą osobą jesteś ty.
Zamurowało mnie. Przez tyle lat się przyjaźniliśmy, a ja nic nie zauważyłam. To, jak patrzył się na mnie, jak mnie przytulał, jak pocieszał. To wszystko było z miłości. Dlaczego tego wcześniej nie dostrzegłam? Zawsze był na moje zawołanie. Wolał zerwać z dziewczyną niż przestać się ze mną przyjaźnić. Zwierzałam mu się, jak przyjaciółce. Ufałam, jak rodzicom. Przyszedł nad ranem, żeby wyznać swoje uczucia, bo nie mógł już się ukrywać i udawać. Czy zasłużyłam na taką miłość? Czy ja w ogóle potrafię odczuć coś takiego, jak miłość czy pożądanie do drugiej osoby?
- Wyjdź - powiedziałam i wskazałam na drzwi.
- Co? Ja ci właśnie wyznałem...
- Wyjdź, rozumiesz? - spytałam ze łzami w oczach.
Nie chciałam tego robić, ale musiałam. Ze mną byłby nieszczęśliwy. Nie czułabym się już przy nim tak swobodnie. Na samą myśl o tym, że zacząłby mnie zdrobniale nazywać robiło mi się nie dobrze. Nie mówiąc już o pocałunkach w miejscach publicznych. Takie pary, aż się prosi, żeby kamieniem rzucić. I teraz sama miałabym tak robić? Nigdy.
Jason zrzucił kocyk i przytulił mnie mocno. Próbowałam opanować łzy, ale i tak spłynęły mi po policzkach.
- Nie kocham cię Jason - skłamałam - i nigdy nie pokocham.
Czułam, że źle robię. Nawet jeśli pasujemy do siebie, jak dwie krople wody czy rozumiemy się bez słów. Ale on jest wspaniałym chłopakiem. Nie pozwolę, żeby zmarnował sobie ze mną życie. Miał wielkie plany na przyszłość. Zawsze marzył, żeby wyjechać na Pola Elizejskie. Wybudować tam ogromny dom, założyć rodzinę. Mnie te rzeczy kompletnie nie interesowały. Wolę żyć chwilą. Nie lubię planować przyszłości, martwić się, co wydarzy się jutro.
Jason w końcu chyba zrozumiał. Opuścił ramiona i bez słowa wyszedł z mojego pokoju. Usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/przeczytałaś? Pozostaw swoją opinię w komentarzu, w końcu ja też muszę coś czytać ;p (ps bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania)
W końcu znacie pełne imię głównej bohaterki! Podoba wam się czy nie? 
Co sądzicie o rozwoju wydarzeń? Mat dobrze postąpiła odrzucając Jasona?

5 komentarzy:

  1. Rozdział ciekawy ^^ Mam wrażenie, że Matrona jeszcze zmieni zdanie :P życzę weny ^^ i zapraszam na mojego bloga :3 krwawekrysztaly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu? Czemu został we friendzone? :"( współczuję Jasonowi- to tako fajny chłopak :( ciekawe imię ;) pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś? Nie mógł jej pocałować? Dlaczego go oklamuje? To nie fair :c Ciekawe imię :) pisz szybko i oni mają być razem :* Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Chlender...!
    Żal mi go... Smutam... Ale mam nadzieję, że pozna jakiegoś innego faceta, w którym się zakocha... :P
    Czekam na next i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za komentarze :3
    Powody odrzucenia Jasona podałam w opowiadaniu. Matronie nie chciała tego robić, ale chce dla Jasona, jak najlepiej. :)

    OdpowiedzUsuń