To był chyba najgorszy z moich
dotychczasowych poranków. Przepłakałam ponad godzinę za nim zasnęłam. Obudziłam
się z podkrążonymi i zapuchniętymi oczami. Śniadanie zjadłam w pokoju. Kanapki
z miodem i kakao poprawiły mi lekko humor.
Dłonie wyjątkowo przestały mnie
boleć. Poszłam do łazienki i ściągnęłam opatrunki. Pod bandażami była
gładziutka skóra. Dotknęłam miejsc, z których jeszcze wczoraj leciała krew. Ani
śladu. Może mam halucynacje po nieprzespanej nocy?
Nagle usłyszałam pukanie do
drzwi. Wyszłam z łazienki.
- Proszę - powiedziałam.
- Dzień dobry, panienko - przywitał się Cody. - Jesteś
proszona do salonu.
- Powód?
- Przyjechał pani ojciec.
Od razu się uśmiechnęłam. Ruchem
ręki nakazałam słudze odejść. Otworzyłam drzwi do garderoby. Miała ona tak z
pięć metrów długości. Była najmniejsza spośród wszystkich znajdujących się w
domu. Znalazłam czarną obcisłą sukienkę z ćwiekami na ramionach i
dziesięciocentymetrowe buty na obcasie. Z włosów ułożyłam małego irokeza za
pomocą żelu.
Gotowa ruszyłam do salonu. Już na
korytarzu słyszałam rozmowę rodziców i Telii.
- Kochanie jesteśmy tacy szczęśliwi! - powiedziała z
entuzjazmem mama.
- To niesamowite! Mało kto dostaje się na takie studia po
roku kształcenia umiejętności.
- To miłe co mówicie, ale... O patrzcie, Matrona przyszła! -
zmieniła temat Telia.
- Dzień dobry - powiedziałam i przytuliłam się z nimi.
Cody przyniósł szampana i już miał otwierać, kiedy tata go
powstrzymał.
- Pozwól - zabrała butelkę od sługi.
Szybko odkorkował i nalał każdemu
z nas szampana. Wzięliśmy po lampce i wypiliśmy na cześć mojej siostry.
Spojrzałam na nią pytająco. Kiwnęła dwa razy na "nie". Czyli, nie
powiedziała im jeszcze co o tym sądzi. Po wysłuchaniu kolejnych gratulacji
rodziców, wsiedliśmy do forda Shelby GT350 taty. Pojechaliśmy najpierw do
teatru, potem do restauracji i na koncert symfoniczny. Rodzice i Telia
uwielbiali spędzać tak czas. Ja siedziałam cicho i znosiłam to wszystko. Nie
chciałam robić im przykrości. Wieczorem wróciliśmy do domu, ponieważ robiło się
zimno. Dni były gorące i przyjemne, ale noce przeraźliwie mroźne.
W szkole dni mijały strasznie
wolno. Przerwy spędzałam sama. Jason przestał się do mnie odzywać. Kiedy
patrzył się na mnie, wyglądał jakbym mu rodzinę zabiła. Przesiadał się ode mnie
podczas lekcji. Może nie powinnam go odrzucać? Bylibyśmy parą, pewnie nawet
szczęśliwą na początku. Jak ja mam mu teraz powiedzieć, że żałuje tego co
powiedziałam? Przecież uzna, że jestem jedną z tych "głupich
nastolatek". Docenisz, jeśli stracisz.
Tydzień mijał za tygodniem. Maj
dobiegał już końca. Przez miesiąc zdążyłam się przyzwyczaić do bólu po utracie
przyjaciela. Na półmetek poszłam tylko dlatego, że rodzice mi kazali. Muzyka
średnia, ale bawiłam się świetnie. Sama byłam zaskoczona, gdy koleżanki z mojej
klasy zaciągnęły mnie na parkiet. Jedzenie było wspaniałe. Dawno, w sumie
nigdy, nie byłam na dyskotece.
Telia oczywiście przywiozła i
odwiozła mnie. W aucie nawiązałyśmy dość ciekawą konwersację.
- Kiedy im powiesz? - spytałam.
- Że nie pójdę na te studia? Nie wiem, boję się.
- Jesteś ich dzieckiem, przecież nie przestaną cię kochać.
Będę źli, bo to na prawdę wspaniała oferta. Jesteś dorosła, zrobisz co chcesz.
- Wiesz co? Jesteś najlepszą siostrą na świecie. Kocham cię.
- Dzięki, ja ciebie też.
Jutro już trzydziesty pierwszy
maja. Ciekawe, kogo tym razem wybiorą na Junonę. Co roku organizowane jest
święto Junony, żeby sprawdzić, jak silna jest miłość. Dwadzieścia pięć lat temu
coś takiego nie istniało. Państwo traciło na tym, aż nazbyt wiele. Ludzie
popełniali samobójstwa z powodu odrzucenia, różne przestępstwa w ramach zemsty
lub mordowali z zimną krwią. Rząd zorganizował zawody? Nie, raczej wyścig po
miłość, władzę i pieniądze. Zostaje wybierana kobieta, która w życiu miała
bardzo wielkie powodzenie u mężczyzn. Przewozi się ją na Pola Elizejskie. Jest
tam przetrzymywana i z dnia na dzień dają jej mniej jedzenia. Uratować ją może
mężczyzna, który wygra wyścig, czyli pokona przeciwników. Ilość zawodników jest
nieograniczona. 95% uczestników zazwyczaj zgłasza się tylko dla korzyści
materialnych. Wygraną jest oczywiście Junona, pół miliona dolarów i miejsce w
zarządzie Edenu. Kto by nie poszedł na taką okazje?
Położyłam się na łóżku i od razu
zasnęłam. Ciemność pochłonęłam mnie, jak nigdy dotąd. Dni spędzone w gronie
rodziny bywają męczące. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Niezgrabnie wstałam
i otworzyłam je. Do pokoju wpadło kilku mężczyzn. Byli ubrani w ciemnozielone
kombinezony, a na głowach mieli kaski. Twarz zasłonili czarną szybką. Skierowali
ku mnie pistolety i jeden z nich powiedział:
- Witamy, tegoroczną Junonę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/przeczytałaś?
Pozostaw swoją opinię w komentarzu, w końcu ja też muszę coś czytać ;p
(ps bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania)W sumie nic się nie dzieje za wiele, ale mam nadzieję, że się podoba. Mat ma wyrzuty sumienia co do Jasona, powinna z nim pogadać czy nie? Zaskoczeni końcówką?
Oooo... Nieładnie, nieładnie...
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że Jason wygra ten cały wyścig....
Ale kończyć w takim momencie?!
Czekam na next i weny ;)
Jak mogłaś? W takim momencie. Żal mi trochę Jasona, polubiłam go. Mat została wybrana. Mogę się założyć że chłopak wygra ten wyścig. Czekam na next'a. Pozdrawiam i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńO. Wow o.O Tylko tyle jestem w stanie teraz powiedzieć. Nie spodziewałam się, że to ona zostanie Junoną. Może nawet lepiej :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next i weny ;)
Dziękuję za komentarze :D Spokojnie kolejny rozdział dodam za 2/3 dni. I przepraszam, że w takim momencie :c ale muszę zachować to napięcie ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :3