Telia uśmiechała się sztucznie.
Musiała zachęcić, jak największą liczbę mężczyzn, aby wzięli udział w wyścigu.
Spuściłam głowę, żeby wymazać ten widok z pamięci.
- Tegoroczną Junoną jest Telia Terson! - oznajmił Luis. - Ma
dwadzieścia lat, mądrością dorównuje urodzie i nie tylko. Który z was panowie
zechciały ją za żonę, co? Bo ja na pewno!
Nagle mama straciła przytomność.
Poleciała na tatę, który ją złapał. Ludzie wokół nas zrobili kółko i wezwali
pomoc. Jakaś kobiety uklękła przy niej i zbadała jej puls. Reszta tłumu była
jednak zajęta rozważaniem czy się zgłosić, czy nie.
Telia nie zasłużyła na to. Jest
idealną córką, dziewczyną, uczennicą i siostrą. Nigdy nie złamała prawa. To nie
ona powinna teraz tam stać. Bycie Junoną to wielkie ryzyko. Jeśli wyścig będzie
trwał zbyt długo, zginie z głodu. Było już kilka takich przypadków. Nie, moja
siostra tak nie skończy!
Znienacka znów rozbrzmiał głos
Luisa. Na sterowcach pojawiła się jego sylwetka.
- A więc czas na najważniejsze pytanie w tym dniu! Który z
was zechce zostać tegorocznym Jupiterem?
Mężczyźni zaczęli przepychać
się przez tłum. Przed oczami mignęła mi
twarz Daniela, który wręcz biegł do sceny. Nawet się nie zastanawiał nad
wyborem. Wiedział, że musi ją uratować. Był tylko jeden problem - jest
pacyfistą. Tak, Daniel nienawidzi wojen, wzajemnego zabijania i oczywiście
Święta Junony. Podziwiam go, że postanowił wziąć udział w wyścigu. Jednak nie
potrafię myśleć pozytywnie. Daniel jest wysoki, szczupły i nie szczególnie
umięśniony. Patrząc po jego przeciwnikach, znajdujących się już na scenie, to wątpię
czy chociaż przetrwa jeden dzień. Większość z nich to sportowcy, którzy od lat
trenują walkę lub zdesperowani ludzie pragnący władzy.
Nagle poczułam, jakiś impuls.
Odpychałam od siebie ludzi i trącałam ich łokciami. Co raz szybciej i szybciej.
Musiałam wydostać się z tłumu. Słyszałam obelgi w moim kierunku. Co chwila ktoś
zasłaniał mi drogę. Już nawet nie zważałam na stojące osoby przede mną. Biegłam
ile sił w nogach. Idź na przód - słyszałam w głowie. Drapałam, gryzłam, żeby
tylko mieć trochę miejsca dla siebie. W końcu znalazłam się przy scenie.
Zapłakana, obolała od przepychania się i zadyszana.
- Zgłaszam się! - wrzasnęłam i przecisnęłam się przez rządek
mężczyzn.
Dotarłam do barierek dzielących tłum od reporterów i ją
przeskoczyłam. Powywracałam kilka kamer, aparatów, nie mówiąc już o kopniętych
mikrofonach. Dziennikarze byli tak osłupiali i zdziwieni, że Luis stracił ich
zainteresowanie. Moja twarz pojawiła się na sterowcach. Wyglądałam okropnie.
Podarta bluzka, rozczochrane włosy i rozmazany makijaż od łez. Tłum nagle
umilkł.
Ochrona już dawno by mnie
zgarnęła, gdyby nie Luis. Takiego wydarzenia jeszcze nie było. Zdarzały się
ataki na prowadzących, ale zgłaszająca się kobieta?! W dodatku wychodząca na
scenę? 1 czerwiec 2225 roku zostanie najbardziej zapamiętany, a wraz z nim Luis
Dercon.
Weszłam powoli po schodkach.
Czułam na sobie ciężar tysięcy oczu. Nie dość, że spoglądały na mnie osoby z 14
Placu Głównego, to jeszcze pewnie emitują to na innych oraz Polach Elizejskich
i Arkadiach. Muszę wziąć się w garść. Pokazać, że jestem gotowa dla siostry
zrobić wszystko. Nawet zabić.
Stanęłam obok prowadzącego. Był
wyższy ode mnie o głowę. Brązowe włosy związane w kucyk i idealnie przygolona
bródka sprawiały wrażanie spokojnego mężczyzny. Szarość jego oczu była
dopasowana do garnituru. Na kciukach miał pierścienie z rubinami.
- Słucham? - spytał spokojnym głosem do mikrofonu.
- Zgłaszam się na uczestniczkę w Świecie Junony - mój głos
rozbrzmiał po całym Placu Głównym.
Ludzie zaczęli się śmiać.
Pokazywali na mnie palcami, robili zdjęcia i nagrywali. Nie wierzyli we mnie.
Sama nawet nie potrafiłam. Niedaleko sceny stał Daniel. Kręcił głową, jakby nie
wierzył w to co widzi. W miejscu, gdzie zemdlała mama znajdowała się teraz
karetka.
- Cisza! - nakazał prowadzący. - Powiedz mi proszę, jak się
nazywasz?
- Matrona Terson. - odpowiedziałam łamiącym się głosem.
- Członkowie rodziny nie mogą brać udziału w wyścigu. -
przypomniał.
- Wiem, ale my nie jesteśmy rodziną - powiedziałam
stanowczo, prostując się. - Mam to samo nazwisko, ponieważ zostałam adoptowana
przez jej rodziców.
Społeczeństwo wstrzymało oddech. Daniel otworzył szeroko
oczy i pobladł. Zapanowała cisza. Nawet Luis nie wiedział co powiedzieć.
To był największy sekret mojej
rodziny. Siedemnaście lat temu, dokładnie 1 maja 2208 roku, zostałam podrzucona
pod dom państwa Terson. Nie miałam żadnego liścika ani karteczki, jedyna
informacja to "Matrona" napisana flamastrem na mojej rączce. Juliet i
Zack chcieli mieć dużo dzieci, było ich w końcu stać. Jednak po narodzinach
Telii mama nie mogła zajść w ciążę. Po trzech latach nieskutecznych prób,
zostałam zesłana im ja.
- Telia kochanie, choć musisz coś zobaczysz - zawołał ją
tata.
Niewielka, blond włosa dziewczynka dreptała niezgrabnie po
panelach. Do połowy miała zapiętą zieloną sukieneczkę. Za nią próbowała nadążyć
Welia.
- Młoda panienko, najpierw musisz się ubrać.
- Welia będziesz musiała sobie przypomnieć, jak się
przewijało! - zaśmiała się mama.
- Pani, jesteś w ciąży? - spytała z szerokim uśmiechem
sługa, przerywając bieg za trzylatką.
- Chodź to zobaczysz – zachęcił ją tata.
Niewolnica podeszła do kanapy w salonie. Z ręcznika
wystawała mała główka pokryta czarnymi włoskami.
- Pani, kiedy... - zaczęła ze zdziwieniem Welia.
- Ktoś zadzwonił do drzwi i Zack otworzył, a ona leżała pod
nimi - przerwała jej mama i delikatnie pogłaskała dziecko po głowie.
W tym momencie przybiegła ich córka.
- Mamo, cio to? - spytała dziewczynka.
Tata wziął ją na ręce i posadził sobie na kolanach, żeby
lepiej widziała. Wpatrzyła się w niemowlaka i pogłaskała go.
- Chcesz mieć siostrzyczkę? - spytała Juliet.
- Ce - odpowiedziała Telia.
To dzięki niej nie trafiłam do
sierocińca. Zawdzięczam jej wszystko. Może i miała trzy latka, ale podjęła
jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/przeczytałaś?
Pozostaw swoją opinię w komentarzu, w końcu ja też muszę coś czytać ;p
(ps bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania)Kolejna niespodzianka! Co sądzicie o tym, że Mat i Telia nie są siostrami? Czy może według was są, dzięki uczuciu, jakim siebie darzą?
Znowu Cholera.... Nie są?!
OdpowiedzUsuńZaskakujesz, Madzia, zaskakujesz!
Szczerze, to zrobiłabym identycznie jak Mat... Mam dwie młodsze siostry, więc...
Czekam na next i weny ;)
P. S. Nowy rozdzialik na blogu ;)
Znów mnie zaskoczyłaś Madzia ;)
OdpowiedzUsuńNo to teraz będzie ciekawie ^^
Z niecierpliwością czekam na next i weny :D
PS. Nowy rozdział o Lenie i Danielu ^.^
Ale jak to nie są siostrami? Normalnie szok O.o
OdpowiedzUsuńCiekawie czy jej pozwoli
Czekam z niecierpliwością na next'a.
Pozdrawiam i życzę weny :*