piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 6


Telia uśmiechała się sztucznie. Musiała zachęcić, jak największą liczbę mężczyzn, aby wzięli udział w wyścigu. Spuściłam głowę, żeby wymazać ten widok z pamięci.
- Tegoroczną Junoną jest Telia Terson! - oznajmił Luis. - Ma dwadzieścia lat, mądrością dorównuje urodzie i nie tylko. Który z was panowie zechciały ją za żonę, co? Bo ja na pewno!
Nagle mama straciła przytomność. Poleciała na tatę, który ją złapał. Ludzie wokół nas zrobili kółko i wezwali pomoc. Jakaś kobiety uklękła przy niej i zbadała jej puls. Reszta tłumu była jednak zajęta rozważaniem czy się zgłosić, czy nie.
Telia nie zasłużyła na to. Jest idealną córką, dziewczyną, uczennicą i siostrą. Nigdy nie złamała prawa. To nie ona powinna teraz tam stać. Bycie Junoną to wielkie ryzyko. Jeśli wyścig będzie trwał zbyt długo, zginie z głodu. Było już kilka takich przypadków. Nie, moja siostra tak nie skończy!
Znienacka znów rozbrzmiał głos Luisa. Na sterowcach pojawiła się jego sylwetka.
- A więc czas na najważniejsze pytanie w tym dniu! Który z was zechce zostać tegorocznym Jupiterem?
Mężczyźni zaczęli przepychać się  przez tłum. Przed oczami mignęła mi twarz Daniela, który wręcz biegł do sceny. Nawet się nie zastanawiał nad wyborem. Wiedział, że musi ją uratować. Był tylko jeden problem - jest pacyfistą. Tak, Daniel nienawidzi wojen, wzajemnego zabijania i oczywiście Święta Junony. Podziwiam go, że postanowił wziąć udział w wyścigu. Jednak nie potrafię myśleć pozytywnie. Daniel jest wysoki, szczupły i nie szczególnie umięśniony. Patrząc po jego przeciwnikach, znajdujących się już na scenie, to wątpię czy chociaż przetrwa jeden dzień. Większość z nich to sportowcy, którzy od lat trenują walkę lub zdesperowani ludzie pragnący władzy.
Nagle poczułam, jakiś impuls. Odpychałam od siebie ludzi i trącałam ich łokciami. Co raz szybciej i szybciej. Musiałam wydostać się z tłumu. Słyszałam obelgi w moim kierunku. Co chwila ktoś zasłaniał mi drogę. Już nawet nie zważałam na stojące osoby przede mną. Biegłam ile sił w nogach. Idź na przód - słyszałam w głowie. Drapałam, gryzłam, żeby tylko mieć trochę miejsca dla siebie. W końcu znalazłam się przy scenie. Zapłakana, obolała od przepychania się i zadyszana.
- Zgłaszam się! - wrzasnęłam i przecisnęłam się przez rządek mężczyzn.
Dotarłam do barierek dzielących tłum od reporterów i ją przeskoczyłam. Powywracałam kilka kamer, aparatów, nie mówiąc już o kopniętych mikrofonach. Dziennikarze byli tak osłupiali i zdziwieni, że Luis stracił ich zainteresowanie. Moja twarz pojawiła się na sterowcach. Wyglądałam okropnie. Podarta bluzka, rozczochrane włosy i rozmazany makijaż od łez. Tłum nagle umilkł.
Ochrona już dawno by mnie zgarnęła, gdyby nie Luis. Takiego wydarzenia jeszcze nie było. Zdarzały się ataki na prowadzących, ale zgłaszająca się kobieta?! W dodatku wychodząca na scenę? 1 czerwiec 2225 roku zostanie najbardziej zapamiętany, a wraz z nim Luis Dercon.
Weszłam powoli po schodkach. Czułam na sobie ciężar tysięcy oczu. Nie dość, że spoglądały na mnie osoby z 14 Placu Głównego, to jeszcze pewnie emitują to na innych oraz Polach Elizejskich i Arkadiach. Muszę wziąć się w garść. Pokazać, że jestem gotowa dla siostry zrobić wszystko. Nawet zabić.
Stanęłam obok prowadzącego. Był wyższy ode mnie o głowę. Brązowe włosy związane w kucyk i idealnie przygolona bródka sprawiały wrażanie spokojnego mężczyzny. Szarość jego oczu była dopasowana do garnituru. Na kciukach miał pierścienie z rubinami.
- Słucham? - spytał spokojnym głosem do mikrofonu.
- Zgłaszam się na uczestniczkę w Świecie Junony - mój głos rozbrzmiał po całym Placu Głównym.
Ludzie zaczęli się śmiać. Pokazywali na mnie palcami, robili zdjęcia i nagrywali. Nie wierzyli we mnie. Sama nawet nie potrafiłam. Niedaleko sceny stał Daniel. Kręcił głową, jakby nie wierzył w to co widzi. W miejscu, gdzie zemdlała mama znajdowała się teraz karetka.
- Cisza! - nakazał prowadzący. - Powiedz mi proszę, jak się nazywasz?
- Matrona Terson. - odpowiedziałam łamiącym się głosem.
- Członkowie rodziny nie mogą brać udziału w wyścigu. - przypomniał.
- Wiem, ale my nie jesteśmy rodziną - powiedziałam stanowczo, prostując się. - Mam to samo nazwisko, ponieważ zostałam adoptowana przez jej rodziców.
Społeczeństwo wstrzymało oddech. Daniel otworzył szeroko oczy i pobladł. Zapanowała cisza. Nawet Luis nie wiedział co powiedzieć.
To był największy sekret mojej rodziny. Siedemnaście lat temu, dokładnie 1 maja 2208 roku, zostałam podrzucona pod dom państwa Terson. Nie miałam żadnego liścika ani karteczki, jedyna informacja to "Matrona" napisana flamastrem na mojej rączce. Juliet i Zack chcieli mieć dużo dzieci, było ich w końcu stać. Jednak po narodzinach Telii mama nie mogła zajść w ciążę. Po trzech latach nieskutecznych prób, zostałam zesłana im ja.
- Telia kochanie, choć musisz coś zobaczysz - zawołał ją tata.
Niewielka, blond włosa dziewczynka dreptała niezgrabnie po panelach. Do połowy miała zapiętą zieloną sukieneczkę. Za nią próbowała nadążyć Welia.
- Młoda panienko, najpierw musisz się ubrać.
- Welia będziesz musiała sobie przypomnieć, jak się przewijało! - zaśmiała się mama.
- Pani, jesteś w ciąży? - spytała z szerokim uśmiechem sługa, przerywając bieg za trzylatką.
- Chodź to zobaczysz – zachęcił ją tata.
Niewolnica podeszła do kanapy w salonie. Z ręcznika wystawała mała główka pokryta czarnymi włoskami.
- Pani, kiedy... - zaczęła ze zdziwieniem Welia.
- Ktoś zadzwonił do drzwi i Zack otworzył, a ona leżała pod nimi - przerwała jej mama i delikatnie pogłaskała dziecko po głowie.
W tym momencie przybiegła ich córka.
- Mamo, cio to? - spytała dziewczynka.
Tata wziął ją na ręce i posadził sobie na kolanach, żeby lepiej widziała. Wpatrzyła się w niemowlaka i pogłaskała go.
- Chcesz mieć siostrzyczkę? - spytała Juliet.
- Ce - odpowiedziała Telia.
To dzięki niej nie trafiłam do sierocińca. Zawdzięczam jej wszystko. Może i miała trzy latka, ale podjęła jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/przeczytałaś? Pozostaw swoją opinię w komentarzu, w końcu ja też muszę coś czytać ;p (ps bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania)
Kolejna niespodzianka! Co sądzicie o tym, że Mat i Telia nie są siostrami? Czy może według was są, dzięki uczuciu, jakim siebie darzą?

3 komentarze:

  1. Znowu Cholera.... Nie są?!
    Zaskakujesz, Madzia, zaskakujesz!
    Szczerze, to zrobiłabym identycznie jak Mat... Mam dwie młodsze siostry, więc...
    Czekam na next i weny ;)

    P. S. Nowy rozdzialik na blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znów mnie zaskoczyłaś Madzia ;)
    No to teraz będzie ciekawie ^^
    Z niecierpliwością czekam na next i weny :D

    PS. Nowy rozdział o Lenie i Danielu ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale jak to nie są siostrami? Normalnie szok O.o
    Ciekawie czy jej pozwoli
    Czekam z niecierpliwością na next'a.
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń